Przedwojenny sznyt
Anna z uśmiechem wspomina czas, kiedy jako mała dziewczynka biegała po mieszkaniu, a przeszkodą w harcach były ciężkie, wysokie drzwi. Dziś z drzwiami zmagają się odwiedzające ją wnuki, już szóste pokolenie związane z tą kamienicą
Dom na płockiej starówce zbudował w 1899 roku jej pradziadek – Władysław Krajewski. Z dokumentów wynika, że prace zakończyły się w roku 1901. Wtedy po raz pierwszy przodkowie Anny przekroczyli próg kamienicy. Od tamtego czasu rodzina nierozerwalnie związana jest z tym adresem. Oczywiście z przerwą, kiedy w czasie drugiej wojny światowej kamienicę zajęli oficerowie niemieccy. Po wojnie rodzina wróciła do swojego mieszkania. Jakiś czas później na świat przyszła w nim nasza bohaterka...
Dobry klimat
Mieszkanie przez wiele lat nie było remontowane, bo nie było ku temu warunków, poza tym każdy z pokoi był integralnym królestwem członków dużej rodziny i czasami sprawy estetyczne przegrywały z prozą życia. Był czas, gdy mieszkało tu osiem osób! Obecnie żyją tu tylko Anna z mężem Jackiem. Jakiś czas temu zdecydowali się na generalny remont. O wsparcie poprosili zaprzyjaźnioną z rodziną projektantkę Brygidę Więcek-Czaps. Pomoc była konieczna, bo, jak mówi ze śmiechem gospodyni, ma umysł typowo ścisły (ukończyła politechnikę) i jeśli chodzi o dizajn i wnętrzarstwo, to najlepiej jej wychodzi układanie kwiatów w wazonie. Owszem, mieli swoje priorytety. Zależało im przede wszystkim, by dopasować wnętrze do klimatu starej kamienicy i wyeksponować pamiątki rodzinne. Eklektyzm przyprawiony szczyptą glamouru zaproponowany przez Brygidę bardzo przypadł im do gustu. Anna przyznaje, że w życiu by nie pomyślała, jakiej elegancji doda salonowi pomalowana na czarno ściana albo odkryta cegła w części mieszkania. – Te pomysły wniosły do pomieszczeń świeży oddech, odjęły niektórym meblom i dodatkom przesadnej nobliwości – dopowiada.