Magiczny, kolorowy, obrośnięty bluszczem. Joanna odmieniła stary pensjonat w swoje miejsce na ziemi

2023-03-21 17:24

Mój dom, który powstał na fundamentach dawnego pensjonatu, to moje miejsce na ziemi. Lubię kreować jego wystrój, choć nigdy nie chciałam zawodowo projektować wnętrz – mówi malarka i graficzka Joanna Trzcińska, która łączy miłość do sztuki z zainteresowaniem architekturą i wzornictwem.

Sklejka
Autor: Igor Dziedzicki

Wprowadziłam się do tego domu w 1998 r., tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Można powiedzieć, że zaprojektowałam go sama, bo znalazłam architekta, który narysował budynek dokładnie tak, jak wymyśliłam. Chciałam, by stylem nawiązywał do dawnej architektury.

Założenia urbanistyczne Kolumny, która od lat 70. XX wieku stanowi dzielnicę podłódzkiego Łasku, miasta o 800-letniej historii, stworzyli ci sami autorzy, którzy projektowali Podkowę Leśną i Otwock. Nadali tutejszemu budownictwu charakter, jaki miały drewniane domy w podwarszawskich letniskach.

Mój „świdermajer” powstał na fundamentach przedwojennego pensjonatu. Starałam się, by nie tylko bryła budynku i drewniane dekoracje nad balkonami nawiązywały do pierwowzorów, ale również drzwi, opaski wokół otworów, listwy przy podłodze, okna, parkiet. Drzwi, prócz wejściowych, zostały zrobione przez stolarza na wzór starych, podobnie opaski wokół nich.

W albumie o wnętrzach zobaczyłam zdjęcie i wymyśliliśmy z rzemieślnikiem, jak wykonać drzwi przy użyciu frezów, które miał w warsztacie. Charakter minionych czasów oddają również dwa piece kaflowe. Elementy wystroju pochodzą z różnych okresów, jednak nie odczuwam dysonansu, zestawiając je ze sobą. Są tu przedmioty potrzebne lub z jakiegoś powodu wyjątkowe. To przestrzeń do mieszkania, do życia. Nie wykreowałam jej na pokaz.

Osoby, które mnie odwiedzają, nie mogą się nadziwić, że to nowo wybudowany dom, więc pierwotne zamierzenie się powiodło. Dzięki zieleni latem budynku praktycznie nie widać z ulicy. Ptaki mają w tym gąszczu istny raj. Po ogrodzie biega szczęśliwy Morus, który tylko wygląda groźnie, a tak naprawdę lubi nawet listonosza.

Winobluszcz latem oplata cały dom, który choć został zbudowany stosunkowo niedawno, bo pod koniec ubiegłego stulecia, przypomina wille z lat 30. XX wieku, gdy Kolumna była ulubioną miejscowością uzdrowiskową łodzian. W międzywojniu powstało tu 30 pensjonatów i około 160 domów letniskowych.

Dom pokryty winobluszczem
Autor: Igor Dziedzicki

Drzwi wejściowe kupiłam w Łodzi. Stały gdzieś z boku w remontowanej oficynie. Zapytałam o nie robotników i… sprzedali mi je za równowartość dwóch butelek wódki. Lnianą zasłonkę wyhaftowała moja babcia. Jedwabny błękitny dywanik wypatrzyłam na targu staroci, a kryształowe lustro (część toaletki) w sklepie z antykami. Szklarz natrudził się przy jego renowacji. Hol to jedyne pomieszczenie w domu, w którym ściany nie są białe. Do wyboru tego koloru zainspirowało mnie wnętrze prezentowane we francuskim czasopiśmie.

Wejscie do domu
Autor: Igor Dziedzicki

Secesyjny piec, a właściwie kominek, został zbudowany z kafli, które kupiłam w antykwariacie w Łodzi. Nie stanowiły kompletu, a piec w oryginale musiał być bardzo wysoki, więc zaprojektowałam go w nieco innej formie. Oczyściłam z olejnej farby stare elementy. Brakujące kafle dorobił ceramik. Drzwiczki dostałam na imieniny od znajomych. Fajnie siedzi się przy piecu wieczorami, również latem, bo korpus się nie rozgrzewa.

Kolorowy dom malarki i graficzki
Autor: Igor Dziedzicki

Secesyjny pomocnik kredensu to rodzinna pamiątka. Wśród stojących na nim przedmiotów są: drewniany konik, którym bawiły się moje dzieci, chińska waza, butelki przywiezione z wyjazdu nad Bajkał. Za grafikę (powyżej) zostałam nagrodzona w konkursie we Włoszech. W donicy mandarynka wyhodowana z pestek. Obok biedermeierowski stolik.

Kolorowy dom malarki i graficzki
Autor: Igor Dziedzicki

Przeszkloną szafkę stojącą w jadalni dostałam od rodziców. Szkła i kryształy, które w niej eksponuję, podarowała mi mama. Wiejski obrazek nad meblem, przedstawiający Maryję, to malowidło na szkle, które wylicytowałam na Allegro.pl. Na stole zawsze leży biały haftowany obrus. Zdejmuję go tylko wtedy, gdy tutaj pracuję. Obrusy „dostałam w posagu”. Mama krochmali je i prasuje, by świeżo i pięknie wyglądały.

Przeszkloną szafka stojąca w jadalni
Autor: Igor Dziedzicki

Krąży legenda, że to miejsce sprzyja płodności. Gdy do pensjonatu przyjeżdżała pani ze służką i suczką, po powrocie ona rodziła jedno dziecko, pomoc bliźnięta, a pupilka sześć szczeniąt.

Drewnianą Madonnę zobaczyłam w sklepie z antykami – no i… musiałam ją mieć. Wiszącą na ścianie ikonę kupiłam na Kole w Warszawie. Secesyjna szafka słupek z łódzkiej Desy ma witrażowe przeszklenie. Rozkładaną wiejską ławkę odrobaczyłam, oczyściłam z farby, celowo pozostawiając ją trochę kostropatą. Turkusowy materiał na kapę wypatrzyłam na Ukrainie w sklepie z tkaninami sakralnymi.

Drewniana Madonna
Autor: Igor Dziedzicki

Krzesła przy stole mają różne pochodzenie. Jedno dostałam od znajomych – to pamiątka, dla której szukali dobrego miejsca – kilka kupiłam w internecie. Kolejne przygarnęłam z ulicy, gdzie były wystawione na śmieci. Na stole kupionym przez rodziców w Berlinie stoi moja kolekcja waz w różnych stylach, którą regularnie uzupełniam. Kryształowe kieliszki, burgundy, to prezent od mamy. Talerze, z rosyjskiej manufaktury założonej przez kupca Terentija Kuzniecowa w 1832 r., zbieram od lat. Klosz lampy znalazłam na strychu liceum plastycznego, w którym uczę, i uratowałam przed wyrzuceniem.

Jadalnia
Autor: Igor Dziedzicki

Zbudowałam przestrzeń, w której dobrze się czuję. Nie jest anonimowa. Jest moja. Staram się nie ulegać modom i trendom.

Zielony piec zbudowany jest z kafli pochodzących z zachodniej Polski, sygnowanych przez manufakturę w Miśni (Meissen), które kupiłam u znajomego handlarza staroci. Napracowałam się przy nich, bo miały jeszcze cegły wewnątrz. Trzeba było je oczyścić, a po zbudowaniu pieca uzupełnić szkliwo specjalnymi farbami. Wiszący obok obraz „Brzoza” to praca mojego przyjaciela, malarza, Janusza Knorowskiego.

Piec kaflowy
Autor: Igor Dziedzicki

Trójdzielne lustro zdobiło wcześniej dom mojej ukochanej babci Marty. Szklaną rybę i karafki też mam po niej. W lustrzanym odbiciu widać oszczędną w formie rozetę i prostą lampę. Wychodzę z założenia, że nie wszystko we wnętrzu może być bujne. Ozdobne, rozbudowane żyrandole byłyby już przesadą.

Trójdzielne lustro
Autor: Igor Dziedzicki

Pianino rodzice kupili mi, gdy miałam pięć lat. To powojenna calisia. Mimo że przez siedem lat chodziłam do szkoły muzycznej, nie związałam swojej przyszłości z muzyką. Moje życiowe plany się zmieniły. Gram rzadko, tylko gdy nikogo nie ma w domu, ale nie mogłam się rozstać z instrumentem. Na ścianie wisi obraz z cyklu „Faces”.

Pianino
Autor: Igor Dziedzicki

Stół mam w spadku po babci. Krzesła kupiłam od właścicieli jednego ze starych domów w Kolumnie. Secesyjnemu dzbankowi brakuje wieczka, dlatego sprzedano mi go taniej w łódzkim antykwariacie. Nie przeszkadza mi, że jest uszkodzony. Służy jako wazon. Obrazek, gdy go kupowałam na starociach, rozpadał się w rękach. W miejsce zniszczonej środkowej dekoracji włożyłam reprint starej pocztówki – prezent od przyjaciółki z Berlina. Serduszko „Kocham Cię Mamo” dostałam od córki na Dzień Matki.

Stół w kuchni
Autor: Igor Dziedzicki

Nie wiem, jak w latach 30. wyglądał pensjonat, na którego fundamentach stanął dom, ale gdy zakładałam ogród, wykopywałam z ziemi resztki dawnego wyposażenia.

Białe ściany są w niemal całym domu. Przez wiele lat pozostawały puste. Neutralność koloru daje możliwość zmiany wystroju, a co za tym idzie, charakteru wnętrza przez odpowiedni dobór mebli i dodatków. Miska na stelażu to część starej toaletki. Ma wewnątrz błękitny wzór i odpływ z koreczkiem. Metalowy stojak jest nowy, dorobiony przez ślusarza.

Sypialnia z metalowym łóżkiem
Autor: Igor Dziedzicki

Niebieskie żelazne łóżko stało w warsztacie tkackim dziadka, tuż obok kaflowej kozy. Kładł się na nim w przerwach w pracy, w samo południe, gdy w radiu (lampowym!) puszczano hejnał. Oryginalnie łóżko miało właśnie taki błękitny kolor. Nad nim, dawnym zwyczajem, zawiesiłam kapę utkaną przez dziadka. W sypialni na piętrze urzędują moje córki, gdy wpadają do rodzinnego domu. Dzbanek i misę w stylu art déco kupiłam w antykwariacie. Niegdyś używane do mycia, obecnie pełnią funkcję czysto dekoracyjną. Wełniany dywan z lat 70. z łódzkiej fabryki Dywilan leżał wcześniej w domu rodziców.

Sypialnia z metalowym łóżkiem
Autor: Igor Dziedzicki

Sypialnia z balkonem, którego drewniane dekoracje sama zaprojektowałam. Kształt okna podpatrzyłam w jednym z pism wnętrzarskich i odtworzyłam. Łóżko przykrywa narzuta z second handu.

Sypialnia
Autor: Igor Dziedzicki

Postać ludzka jest obecna w moich pracach od czasu studiów. Obraz bez człowieka mnie nie zadowala.

Pracownię stanowi 50-metrowe pomieszczenie otwarte aż do dachu, z oknami w połaci. Atelier w domu może nie zawsze jest najlepszym pomysłem, ale w tym okresie życia, gdy zajmowałam się równolegle wychowaniem dzieci, było to świetne rozwiązanie. Do dzisiaj uwielbiam pracę do późna w nocy. Czerwony fartuch dodaje mi wówczas energii. Na podłodze – plakat z wystawy. W głębi deska drzeworytnicza z moją podobizną.

Pracownia malarki
Autor: Igor Dziedzicki