Kiedy na świat przyszły dwie młodsze córki – Rozalka, a potem Celinka – uznaliśmy, że trudno będzie nam się pomieścić w aktualnym 3-pokojowym mieszkaniu w Ożarowie Mazowieckim. Dodatkowo starsze dzieci – Blanka i Gustaw – uczęszczały do szkoły muzycznej na warszawskiej Woli, codziennie musiałam je tam zawozić i stamtąd odbierać – opowiada mama Magda.
Decyzja o przeprowadzce do stolicy kiełkowała w rodzicach kilka lat, ciężko było im jednak znaleźć lokum, które na około 80 m² wygodnie pomieści 6-osobową rodzinę wraz z… psem. W końcu trafili na nowoczesny blok obok szkoły, a w nim – mieszkanie na parterze, z ogródkiem. I co najważniejsze – wysokie na 370 cm!
Przeczytaj też: Jak urządzić piękny i funkcjonalny pokój dla dziecka? Oto garść porad i inspiracji
Magda z mężem doskonale wiedzieli, że maksymalnie wykorzystają tę ponadnormatywną wysokość pomieszczeń, mieli na nią mnóstwo pomysłów. Potrzebowali jednak skonfrontować je z doświadczeniem i wiedzą Marii Rauch z pracowni Architektura szyta na miarę. – W ramach poradni architektonicznej przygotowałam ogólną koncepcję układu wnętrz, zaproponowałam m.in. wyburzenie kilku ścian i powiększenie otworów drzwiowych, by do przedpokoju dostawało się więcej światła.

i
Rozrysowałam pięć antresoli – mówi projektantka. Dwie z nich miały znaleźć się w specjalnie stworzonej strefie dla dzieci. Czyli gdzie? – To strefa składająca się z dwóch pokoi przylegających do długiego korytarza i połączonych przechodnią, ale zamykaną z dwóch stron, łazienką – wyjaśnia Magda, która zajęła się szczegółami projektowymi i wykończeniem mieszkania.
– Wielkim wsparciem był dla mnie teść, stolarz z pasją artysty. Zaprojektował meble ze sklejki i przede wszystkim… antresole – wsparte na mocnych drewnianych stelażach, z podłogą z grubej sklejki – wspomina. Mniejsze, 10-metrowe wnętrze z 6-metrową antresolą nad korytarzem, bliżej centrum mieszkania, przeznaczyliśmy początkowo dla chłopca. Ale życie zweryfikowało ten wybór. Wspólnie uznaliśmy, że minimaliście Guciowi (zanurzonemu w świecie lego i komputerowych aktywności) lepiej będzie na uboczu – na nieco mniejszej antresoli, o którą łatwiej jest dbać, wykrojonej z łazienki. Obok 11-metrowego pokoju młodszych sióstr. I dopiero to była słuszna decyzja – uśmiecha się mama.

i
Są sytuacje, gdy klienci nie potrzebują kompleksowego projektu, szczegółowo opracowanej dokumentacji, nadzoru wykonawczego. Brakuje im inspiracji, pomysłu. Albo wprost przeciwnie – mają ich tyle, że muszą je skonsultować z fachowcem, by wybrać te najlepsze. Poszukują wsparcia, zrobienia tzw. burzy mózgów. Dokładnie tak było w tym przypadku… Z myślą o różnych potrzebach inwestorów stworzyłam poradnię architektoniczną. Podzieliłam ją na trzy bloki: Reanimację, Operację i Terapię. Pierwszą kieruję do osób, które „poległy”, nie udało im się rozwiązać konkretnego problemu. Drugą – gdy czują, że ich wnętrza wymagają intensywnego zabiegu. Robię wtedy rentgen domu i wypisuję receptę na trzy zmiany. Natomiast w ramach Terapii eskortuję klientów w działaniach, porządkuję ich pomysły, podpowiadam rozwiązania, radzę, jak uniknąć błędów.