Spis treści
Początki obcowania ze sztuką
Monika (ig: ceramikarcydzielnia) zaczęła swoją przygodę ze sztuką już w dzieciństwie. Uczestnicząc w zajęciach plastycznych w domu kultury, odkrywała tajniki tworzenia. Odwiedzała także lokalne wystawy oraz muzea.
Pamiętam, jak wielkie wrażenie zrobiła na mnie wizyta w Muzeum Nikifora w Krynicy-Zdroju. Ten artysta działał w moim rodzinnym mieście i do dziś pamiętam opowieści babci, która widywała malarza w trakcie pracy. Właśnie wtedy jako kilkuletnia dziewczynka wyobrażałam sobie sztukę jako alternatywną rzeczywistość. W której mogę tworzyć nierealne światy, postaci i opowiadać historie. Zupełnie jak Nikifor.
Dziecięca fascynacja dziedziną sztuki nie skończyła się wraz z wkroczeniem w dorosłość. Monika konsekwentnie rozwija się w tym aspekcie. I choć otrzymała tytuł magistra sztuki, nie uważa go za jednoznaczne z byciem artystką.
- Uzyskanie tytułu "magister sztuki" nie daje przepustki do bycia artystą. Takie jest moje zdanie, być może kontrowersyjne. Wielu młodych ludzi udaje się na Akademię Sztuk Pięknych z przeświadczeniem, że wyjdą z uczelni jako pełnoprawni artyści. Bycie artystą to wielka odpowiedzialność. Nie sprowadza się ona wyłącznie do nauki warsztatu, historii sztuki i poznania środowiska. W moim przypadku tytuł magistra sztuki pozwolił mi stać się bardziej świadomym twórcą, który wciąż jest na początku swojej ścieżki. Nie potrafię jednoznacznie określić, dokąd mnie ona poprowadzi – tłumaczy.
Powrót do natury
Choć Monika pochodzi z Beskidu Sądeckiego, to obecnie mieszka w Beskidzie Wyspowym (oba zlokalizowane w województwie małopolskim), gdzie zbudowała swój dom oraz pracownię.
Nie da się ukryć, że moje dotychczasowe życie związane jest z górami, bliskością natury, łąk, pól i lasów. To zbieg okoliczności i częściowo wyborów życiowych spowodował, że postanowiłam osiedlić się na stałe w górach. Opuszczając rodzinną miejscowość jako nastolatka nie wiedziałam, gdzie poniesie mnie los. Z biegiem czasu, poznając życie w dużych miastach w Polsce i za granicą zdecydowałam o powrocie do natury. Jej bliskość to wszystko, co pozwala mi harmonijnie funkcjonować.
- opowiada i dodaje:
- Dom został zbudowany z drewnianych bali, otoczony jest dużym ogrodem ozdobnym, a za jego plecami rozpościera się winnica, ogród warzywny, łąka i sad. Pracownia to również drewniana konstrukcja: mała, przytulna przestrzeń, w której czas się zatrzymuje. Obie budowle stanowią bezpieczną przystań, nie tylko dla mnie. Są domem dla wielu gatunków ptaków (kopciuszki, trznadle, kosy, rudziki). Zdarza się, że ptaki zakładają swoje gniazda w zakamarkach pracowni czy domu i wyprowadzają kilka lęgów w sezonie. Sama ich obecność jest dla mnie inspiracją i sprzyja twórczości.
Codzienność przeplatana sztuką
- Uprawa ogrodu, ceramika i praktyka jogi to elementy, które wynikają z mojej osobowości. Wszystkie czynności, jakich się podejmuje mają na celu rozwój, akceptację, naukę i dyscyplinę.
Artystka dostrzega harmonię w połączeniu tych pasji z życiem w otoczeniu natury.
- Spokojne wiejskie otoczenie wpływa na mnie i moją twórczość bardzo korzystnie. Wybór tych okoliczności sprawia, że każdy dzień staje się wyjątkowy, przeżyty od początku do końca w rytmie natury, świadomego oddechu i pracy z ziemią. Bo ceramika, to w dużej mierze również ziemia.
Monika zawsze rozpoczyna swój dzień się od porannego rytuału: spaceru po ogrodzie.
- Zaglądam w każdy kąt, pod każde drzewo i krzew. Oglądam rabaty z kwiatami i te z warzywami. Witam się ze światem chodząc po rosie między grządkami z kapustą i ogórkami.
Następnie przenosi się do swojej pracowni, gdzie przez wiele godzin tworzy, słuchając muzyki klasycznej.
- Najczęściej kończę pracę, kiedy za oknami robi się ciemno, cichną śpiewy ptaków, a zaczyna się koncert owadów w trawie. Bywa tak, że zupełnie się gubię i nie wiem, jaki jest dzień tygodnia.
Zobacz również: Wykorzystała architekturę, by stać się lepszą artystką. Z wizytą w pracowni Marley
Ceramika – pasja pełna nieprzewidywalności
Praca z gliną to dla Moniki wyjątkowa przygoda.
- Nigdy nie wiem dokąd zaprowadzi mnie kolejny gest, ruch dłonią albo narzędziem. A kiedy uda mi się stworzyć już konkretną formę, to pozostały proces technologiczny może wszystko zniweczyć i obrócić w pył – tłumaczy artystka.
Zapytana o ulubione formy artystycznego wyrazu odpowiada:
- Nie chcę się zamykać w schematach i ramach stylistycznych. Może dlatego, że nie potrafię sobie narzucić rygoru tworzenia według danego motywu. Zauważyłam, że każdy rok przynosi nowe możliwości i inspiracje. Czasami są to kwiaty, rośliny innym razem kształty ludzkiego ciała, twarzy, a niekiedy zupełnie minimalistyczne formy, zwierzęta lub klasyczne naczynia. Moim ulubionym motywem na ten moment jest postać Fridy Kahlo, która łączy moje umiłowanie do kwiatów, sztuki i intrygującego życiorysu w tle.
Rzeźby, które nie mają przeznaczenia
Wśród prac Moniki są także te, które powstają spontanicznie i intuicyjnie.
- Prace, które sprawiają mi najwięcej satysfakcji to te, na które nikt nie czeka. Rzeźby bez przeznaczenia użytkowego, lepione najczęściej późnymi wieczorami, intuicyjnie. Powstało ich zaledwie kilka w mojej wieloletniej działalności – wyznaje artystka.
W tych dziełach artystka odnajduje coś, co jest dla niej najważniejsze: wolność w twórczości i odwagę w eksperymentowaniu.
Przyszłość – niekończąca się podróż twórcza
Monika nie narzuca sobie granic, jeśli chodzi o przyszłość artystyczną.
Moje plany na przyszłość są proste: chciałabym nigdy nie przestać tworzyć. Zarówno jeżeli chodzi o ceramikę, rysunek, rzeźbę czy malarstwo.
Choć ceramika dominuje w jej twórczości, Monika ma nadzieję znaleźć czas na rozwijanie pozostałych kierunków. I tego właśnie jej życzymy nieustannego rozwoju i ciągłego odkrywania sztuki na nowo.
Arcydzielnia - w pracowni Moniki. Zdjęcia
Zobacz również: Porzuciła gwarną Warszawę, by malować pośród natury. Aleksandra tworzy obrazy, które szepczą