Swój dom znaleźli wśród jabłoni. Pod ich agroturystykę podchodzą sarny: "Czasem podjadają jabłka"

2023-01-03 13:24

Ewa i Tomasz – artyści o gołębich sercach i rockandrollowych duszach – znaleźli swoje miejsce w pobliżu Kazimierza Dolnego, pośród starych jabłoni, i urządzili tam ekologiczne gospodarstwo agroturystyczne.

Ewa i Tomasz
Autor: Kamila Markiewicz-Lubańska/Wnetrzawobiektywie.pl Artystyczna para: ona – plastyczka, projektantka wnętrz, on – zawodowy muzyk. Porzucili dotychczasowy tryb życia, zostali rolnikami i zamieszkali w nomen omen Gołębniku. Dorosłe już dzieci: Zosia (21 lat, wszechstronna, artystyczna dusza, graficzka) i Stefan (19 lat, utalentowany perkusista i piłkarz) też bardzo docenili tę zmianę, chociaż oboje właśnie w tym roku rozpoczną studia na uczelniach w Warszawie i we Wrocławiu.

Poznali się 33 lata temu w Bursie Szkół Artystycznych w Lublinie. Ewa – plastyczka, specjalistka od tkaniny artystycznej, Tomek – muzyk, wykształcony trębacz i gitarzysta basowy. Potem w życiu poszukiwali różnych dróg artystycznych, ale nigdy nie zboczyli z głównego kierunku. Ona zajmowała się projektowaniem wnętrz, a on przez wiele lat był basistą w zespole Bracia. Na ukochanych motocyklach objechali pół Europy i zawsze towarzyszył im wiecznie żywy rock and roll.

Życiowa decyzja

Na co dzień mieszkali w domu pod Warszawą i wychowywali dwoje dzieci, Zosię i Stefana, ale praca ciągle rzucała ich w różne strony, żyli na walizkach. Powoli zaczęła dojrzewać w nich myśl, żeby zamieszkać na wsi – takiej prawdziwej, uprawiać ziemię i z tego żyć. Przez parę lat myśleli o kupnie siedliska w jakimś pięknym zakątku Polski na Pomorzu Zachodnim czy w Kotlinie Kłodzkiej, aż pewnego dnia przyszło olśnienie – czemu nie w pobliżu rodzinnych stron (ona jest z okolic Sandomierza, a on z Roztocza), na Lubelszczyźnie?! Tomek rzucił okiem na ogłoszenia, pojechali w pierwsze miejsce i… zobaczyli sad pełen jabłoni, które Ewa od zawsze uwielbiała. – Ogarnęło nas irracjonalne uczucie, nie potrafię go wytłumaczyć, może jakaś rajska pokusa? – żartuje. Grunt, że już tam zostali. I założyli gospodarstwo agroturystyczne Gołębnik.

Było warto

W domu odnowili część zastanych elementów, inne – wymienili. Wypiaskowali stare drzwi wewnętrzne, wyglądają przepięknie. Gdzie się dało, zachowali oryginalne belki stropowe i drewniane ściany z pozostałością wapna z ultramaryną. Świerkowe deski podłogowe powyginały się trochę w suszarni, żeby to ukryć, zdecydowali się na ich szczotkowanie i olejowanie, ale potem i tak trzeba było ręcznie wygładzać każdą szczelinę. Był pot i łzy, ale wysiłek się opłacił. Wymienili i powiększyli okna – teraz sięgają niemal do podłogi. Z sypialni mają cudny widok na sad, a z kuchni na łąkę. Mogą podglądać sarny i łosie, które, o dziwo, wcale nie niszczą starych drzew, czasem podjadają tylko jabłka. Oboje zasypiają zasłuchani w głośne żabie koncerty (70 decybeli, ale cóż to dla rockandrollowców), a budzi ich śpiew ptaków. I choć pracy w gospodarstwie z czterohektarowym sadem jest co niemiara, wszystko nieustannie ich zachwyca.

Starą kuchnię węglową gospodarze chcieli przerobić, montując na niej płytę gazową, ale w ostatniej chwili zdecydowali się ją wyremontować. Zajął się tym doskonały zdun z okolic Lublina, pan Leonard, polecony przez kuzynkę. A płyta gazowa i tak jest, tyle że wmontowana w szafkę wyspawaną na zamówienie z surowej płyty stalowej. Gliniaki na kuchni, sito i tarę do prania wygrzebali w piwnicach rodzinnych domów.

Kuchnia węglowa
Autor: Kamila Markiewicz-Lubańska/Wnetrzawobiektywie.pl

Kuchnia węglowa cudownie grzeje i świetnie się na niej gotuje. Zaraz po wprowadzeniu się, kiedy nie mieliśmy jeszcze instalacji gazowej, ratowała nas w chłodniejsze dni.

Podróżując na motocyklach, zwiedzili wiele ciekawych miejsc (m.in. Rumunię i prawie całe Bałkany) – magnesy na lodówce przypominają o tych magicznych chwilach. Wyspa kuchenna to rodzaj minispiżarni – na jej plecach stoją słoje z sypkimi produktami, które nie mieszczą się w szafkach.

Kuchnia
Autor: Kamila Markiewicz-Lubańska/Wnetrzawobiektywie.pl

Front szafki został zrobiony ze starego okna. Zamiast zwykłych szybek, wstawiono tu szkło zbrojone. To dzieło świetnego fachowca od zabudowy kuchennej, pana Rafała. Ten niezwykły mebel wymarzyła sobie Ewa. – Dosłownie na styk, zmieścił się pomiędzy belkami na suficie – mówi.

Szafka kuchenna
Autor: Kamila Markiewicz-Lubańska/Wnetrzawobiektywie.pl

Wielkie okna okalają salon z trzech stron. Dwukomorowe, trójwarstwowe z plastiku w kolorze antracytowym, osadzone w drewnianej konstrukcji, mają świetne właściwości termoizolacyjne. Proste zasłony zostały uszyte z naturalnego lnu. Lampy z kloszami w tym samym kolorze pochodzą z IKEA. Sosnowy stół zrobił Tomek. Pojechał po deski na półki kuchenne jeszcze w ich poprzednim domu, a wrócił z drewnem na stół. Skonstruował go sam, ale wykonał w zakładzie stolarskim pod okiem zaprzyjaźnionego stolarza, pana Jana. Krzesła celowo nie stanowią kompletu – wśród nich są m.in. zaprojektowana przez Teresę Kruszewską Muszelka, którą Ewa dostała w prezencie, oraz znalezione na Olx.pl dwa popularne „skoczki” wyprodukowane w Zamojskiej Fabryce Mebli (projekt Juliusza Kędziorka z 1965 r., na wzór Wielkiej Krokwi w Zakopanem).

Jadalnia
Autor: Kamila Markiewicz-Lubańska/Wnetrzawobiektywie.pl

Lubimy starocie z historią i charakterem, to one nadają ton. Staramy się kupować jak najmniej nowych rzeczy, a jeśli już, to takie, które nie dominują, ale dyskretnie współgrają z klimatem wnętrza

Ewa lubi pracować przy stole w salonie, bo może zerkać na swój ukochany sad. W pobliżu ma zawsze starą przyjaciółkę – rudą Lukę. Zaadoptowali ją 12 lat temu, a już wtedy była dorosłym psem. Nikt nie wie, ile dzisiaj ma lat, ale jest w dobrej formie i nie odstępuje opiekunów na krok.

Jadalnia
Autor: Kamila Markiewicz-Lubańska/Wnetrzawobiektywie.pl

Przykładowe dzieła gospodyni: tkaniny z pakuł bawełnianych z kopiami rysunków Henriego Matisse’a, przedstawiających kąpiące się kobiety.

Dekoracja
Autor: Kamila Markiewicz-Lubańska/Wnetrzawobiektywie.pl

W blacie stołu został wycięty otwór na doniczkę – teraz Ewa posadziła tu sukulenty, ale często zmienia dekoracje. Nad doniczką postawiono ażurową miskę na owoce, która chroni rośliny przed nowym kotem o imieniu Dżuma, a przy okazji stanowi ciekawą ozdobę.

Stół, doniczka
Autor: Kamila Markiewicz-Lubańska/Wnetrzawobiektywie.pl

Rosnące wokół domu antonówki dają pyszne jabłka. Zjadamy je, zamykamy w słoikach i robimy soki – całkowicie ekologiczne. Serwujemy ponadto doskonałą szarlotkę.

W poprzednim domu właściciele bardzo chcieli mieć kominek, jednak ostatecznie zainstalowali żeliwną kozę. Tak świetnie się sprawdziła, że w siedlisku też zdecydowali się na takie rozwiązanie. Obrazki na ścianie z desek to grafiki, które wisiały kiedyś w pokoju babci Ewy. Przedstawiają świeżo odbudowany Zamek Królewski w Warszawie.

Salon, kominek
Autor: Kamila Markiewicz-Lubańska/Wnetrzawobiektywie.pl

PRL-owski kredens, typ Kr-0/64, fornirowany okleiną z orzecha pochodzi z Łódzkich Zakładów Drzewnych Przemysłu Teren. Należał kiedyś do babci Ewy, ale ona z dzieciństwa w ogóle go nie pamięta, był dla niej niewidzialny. Za to kiedy dorosła i zainteresowała się wnętrzarstwem, swoją przepiękną formą po prostu skradł jej serce.

Kredens
Autor: Kamila Markiewicz-Lubańska/Wnetrzawobiektywie.pl

Zasada zero waste jest u nas na porządku dziennym – stare deski, skrzynki czy nieużywane już meble można przerobić na bardzo przydatne przedmioty, w dodatku z niepowtarzalnym charakterem.

W dobudowanej oranżerii jest teraz salon. Trzy ściany są przeszklone, a jedna została pokryta deskami z odzysku, zdjętymi ze stodoły. Na jej tle umieszczono telewizor i system nagłaśniający. Głośniki w stylu vintage gospodarze dostali od znajomego, który wymienił je na coś bardziej nowoczesnego. Przemalowali je na orzechowo.Kanapy w salonie to meble holenderskie z poprzedniego domu. Są bardzo wygodne. Razem z nimi w pakiecie 20 lat temu dostali kotkę Nitkę, która dzisiaj jest już w kocim niebie. Stary stół masarski, na którym wujek Tomka robił w latach 80. kiełbasy, bardzo się przydał jako stolik kawowy – jedynie skrócono mu nogi.

Salon
Autor: Kamila Markiewicz-Lubańska/Wnetrzawobiektywie.pl

Gospodarze starali się uratować wszystkie oryginalne drzwi w domu. Te dwuskrzydłowe w sypialni, po wypiaskowaniu są jak nowe. Dostały mleczne szybki i żeliwną klamkę (Domino). Obok sprawdza się jako konsolka stara maszyna do szycia, prezent od cioci Tomka.

Sypialnia
Autor: Kamila Markiewicz-Lubańska/Wnetrzawobiektywie.pl
Sypialnia
Autor: Kamila Markiewicz-Lubańska/Wnetrzawobiektywie.pl

Solidna szafa z jesionu to kolejna pamiątka po wujku Stefanie, który był dla Tomka bardzo ważną osobą. Fotel z lat 80. Ewa wypatrzyła w lokalnym składzie budowlanym. Należał do jego właściciela i nie był na sprzedaż. Dostała go w prezencie.

Sypialnia, szafa
Autor: Kamila Markiewicz-Lubańska/Wnetrzawobiektywie.pl

Lubimy nadawać rzeczom nowe znaczenie, nie tylko starociom. Te nowe mogą świetnie się odnaleźć w odrobinę innym wcieleniu.

Łóżko do pokoju Zosi Tomek zbił dosłownie z kilku desek. Córka pomagała mu, używając swojego iPhone’a jako miarki. Fotel (prezent od cioci gospodarza) to ten sam model, co w salonie – B-7522 ze Swarzędza.

Sypialnia
Autor: Kamila Markiewicz-Lubańska/Wnetrzawobiektywie.pl

Półkę na książki wyspawał genialny… stolarz, pan Andrzej. Biurko powstało ze starych drzwi znalezionych w krzakach. Krzesło Muszelka (drugie jest przy stole) Ewa dostała od klienta, któremu remontowała i urządzała dom. Oba były w złym stanie, częściowo zapleśniałe, ale udało się je uratować. Pokryto je nową tapicerką w odcieniu stalowego błękitu.

Biuro domowe
Autor: Kamila Markiewicz-Lubańska/Wnetrzawobiektywie.pl
Rady Ewy: jak zadbać o okna i podłogi

Wielkie okna łatwo się brudzą – żeby je dobrze umyć, najlepiej zastosować stare metody. Wystarczy miska z wodą i odrobiną płynu do naczyń, potem trzeba tylko jeszcze raz spłukać czystą wodą, zebrać ściągaczką i przetrzeć bawełnianą ściereczką. Nie trzeba używać żadnych specjalistycznych płynów, parownic itp.

O podłogę z dobrych jakościowo desek, np. świerkowych, i perfekcyjnie pokrytą olejem, nie trzeba w ogóle się martwić. Po paru latach warto ponownie ją zaolejować.

Kiedy Ewa i Tomek obejmowali gospodarstwo, niektóre drzewa w sadzie były mocno zaniedbane. Gałąź z uschniętej gruszy trafiła do pokoju córki, bo według niej wyglądała jak dzieło sztuki. Zosia ozdobiła ją girlandą z żarówek (Agatameble.pl). Skrzynka z napisem Wrocławskie Zakłady Elektroniczne „Elwro” została znaleziona na śmietniku i służy dzisiaj za szafkę nocną.

Sypialnia
Autor: Kamila Markiewicz-Lubańska/Wnetrzawobiektywie.pl

Ze starymi drewnianymi elementami, zachowanymi deskami stropowymi czy drzwiami, dobrze współpracuje metal. Ewa uwielbia takie kontrasty – do drzwi szafy w pokoju Zosi przykręcono surową blachę stalową.

Korytarz
Autor: Kamila Markiewicz-Lubańska/Wnetrzawobiektywie.pl

Piękno drewna mnie hipnotyzuje. Kiedy odkryliśmy stare ściany, byłam przeszczęśliwa – niektórzy, żeby uzyskać taki efekt, stosują specjalne farby, robią przecierki, my tylko musieliśmy powstrzymać się od działania, żeby niczego nie zepsuć.

W łazience położono deski z rozebranej stodoły. Są takie same jak w salonie, ale tu dodatkowo je zaolejowano, żeby zabezpieczyć przed wilgocią. Mozaikę ze wzorzystych płytek dobrano kolorystycznie właśnie do nich. Umywalkę nablatową (Ideal Standard) umieszczono na prostej szafce z IKEA. Lustro jest podarunkiem od sąsiada Dziunia.

Łazienka
Autor: Kamila Markiewicz-Lubańska/Wnetrzawobiektywie.pl

Na ścianie za konsolką widać dobrze zachowane deski, które kiedyś zostały pokryte wapnem z ultramaryną. Kiedy nastali tu nowi właściciele, były zasłonięte płytą pilśniową pomalowaną olejną farbą. Po jej zdemontowaniu trzeba było tylko zeskrobać trochę wapna i ujawniło się całe ich piękno. Obrazki nad konsolką z IKEA to prezenty od dzieci – kolaże z kopert, w których są ich zdjęcia, ciekawe cytaty i listy. A ceramiczny aniołek to prezent od mamy Ewy do nowego domu.

Łazienka
Autor: Kamila Markiewicz-Lubańska/Wnetrzawobiektywie.pl