Było to około sześć lat temu. Pomyśleli, że są już na tym etapie związku, kiedy ludzie decydują się na wspólne miejsce na ziemi. Zgodnie oznajmili rodzinie: „Własny dom będzie przypieczętowaniem naszej bliskości i kiedyś bezpieczną przystanią dla naszych dzieci”. Dla Magdy i Tomka było to pierwsze mieszkanie po opuszczeniu rodzinnych gniazd (mieli nieco ponad 20 lat), nie chcieli więc porywać się z motyką na słońce. Szukali niewielkiej przestrzeni, około 50 metrów kwadratowych, którą będą mogli urządzić własnymi siłami i po swojemu.
Szukając własnego M…
Zaczęliśmy oglądać mieszkania z rynku wtórnego, jednak zakres prac, jaki trzeba było wykonać, i świadomość tego, że możemy nie osiągnąć założonego efektu, trochę podcięły nam skrzydła – mówią. Odrzucając kolejne oferty mieszkań, natrafili na inwestycję deweloperską w trakcie budowy. Możliwość tworzenia wymarzonego mieszkania od podstaw sprawiła, że poczuli wiatr w żaglach.
Zaciszne poddasze
Ujęły ich spokojna okolica i dobry dojazd do centrum miasta. Do wyboru mieli dwie opcje: mieszkanie na parterze z niewielkim ogródkiem lub na piątym piętrze, ze skosami i pięknym widokiem z okna. Wygrał drugi wariant. – Niektórzy odradzali nam tę decyzję. Mówili, że skosy będą wielkim ograniczeniem przy urządzaniu. My uczyniliśmy z nich atut. Uważamy, że są wspaniałą dekoracją naszego mieszkania – wyjaśnia Magda. Zdecydowali się na wyburzenie ścian w części dziennej, by całkowicie otworzyć kuchnię na salon. Dzięki temu mogli pozwolić sobie na wymarzoną wyspę, a wnętrze optycznie się powiększyło. – Dziś z Tomkiem śmiejemy się, że to nasze 50 metrów szczęścia – mówi Magda.