DIY: Zamiast makramy – wiszący kwietnik z miedzianych rurek. Zrób to sam krok po kroku

2021-06-01 14:44

Jestem uzależniona od projektów DIY. Młotka, wiertarki i wyrzynarki nawet nie chowam do szafy – mówi Karolina z Krakowa. – Ale moją największą pasją stały się rośliny – dodaje. Dlatego pokaże nam, jak zrobić efektowny kwietnik z miedzianych rurek.

Wszystko zaczęło się od szafy dla Zuzi – to miał być mebel z duszą, w żadnym wypadku produkowany masowo gotowiec. Wymarzony egzemplarz znalazłam na Olx.pl. Nie było mowy o oddaniu go do profesjonalnej renowacji. Metodą prób i błędów udało mi się doprowadzić szafę do stanu używalności, potem ją pomalowałam i dodałam jej ozdobne uchwyty. 

Gram w zielone
Autor: Michał Skorupski, styl. Agnieszka Wrodarczyk/HAPPY PLACE Oboje z mężem pochodzimy z Beskidu Niskiego. Kochamy rodzinne strony i staramy się odwiedzać je jak najczęściej. Miłość do nich pragniemy zaszczepić naszym córkom, Emilce i Zuzi. Krystian, z zawodu koordynator sieci sklepowych, jest zapalonym biegaczem, w Beskidzie Niskim przygotowuje się do górskich ultramaratonów. Ja z kolei odpoczywam tam od pracy w korporacji, odwiedzając targi staroci oraz rodzinne piwnice (często trafiam na prawdziwe skarby lub meble do przeróbki). Zawsze też wracam do Krakowa z nową rośliną – najlepiej mi rosną te podkradane mamie.

Ośmielona udaną metamorfozą zabrałam się za realizację kolejnych pomysłów. Regularnie przeczesywałam aukcje internetowe oraz targ staroci w Niegołowicach koło Jasła w poszukiwaniu sfatygowanych mebli, którym mogłabym dać drugie życie. Tak pojawiły się u nas krzesło, szafka na książki, rattanowy fotel i wiele innych sprzętów. Od czasu do czasu zaglądałam też do sieciówek – przyjemność sprawiało mi kombinowanie, jak przerobić popularne meble i nadać im indywidualny charakter.

Gram w zielone
Autor: Michał Skorupski, styl. Agnieszka Wrodarczyk/HAPPY PLACE Wiszące kwietniki świetnie się sprawdzają, gdy masz w domu małe dzieci lub zwierzęta. Ja wykorzystuję je z jeszcze jednego powodu – mam już tyle roślin, że brakuje mi miejsca na szafkach i półkach!

Miłość do roślin przyszła później. Zawsze mi się wydawało, że jestem za mało systematyczna, by utrzymać przy życiu domową dżunglę. Pierwsze sadzonki otrzymałam w prezencie od mamy i koleżanki. Byłam pełna obaw, ale okazało się, że szybko złapałam bakcyla – wystarczy trochę poczytać o wymaganiach danej rośliny i znaleźć dla niej optymalne miejsce. Uzbroiłam się w odżywki, dużą dawkę cierpliwości i wzorem mamy wyznaczyłam sobie jeden dzień w tygodniu na podlewanie zielonej gromadki. Moja kolekcja rośnie w oczach – można ją podglądać na Instagramie @aletuladnie.