Tworzą kubki „z brzydkimi” napisami. Magda i Maciej znają najciekawsze powiedzonka Polaków

2025-10-14 11:11

Od oglądania tutoriali do własnej pracowni. Magdalena od zawsze marzyła o założeniu firmy związanej z tworzeniem rękodzieła. Z pomocą męża Macieja tworzy kubki inspirowane rodzinnymi powiedzonkami, które wyrażają ich poczucie humoru i zainteresowania. Jak powstawała marka „ulepianki" i jak małżeństwo rozwija firmę na podlubelskiej wsi?

Ceramika jako sposób na życie

Magda, twórczyni marki „ulepianki” (ig: ulepianki_),  od najmłodszych lat interesowała się rękodziełem.

- Uwielbiałam oglądać, jak ludzie w Internecie tworzą piękne rzeczy, zakładają małe firmy i zarabiają na tym. Sama bardzo chciałam tak robić i od początku myślałam o tworzeniu rękodzieła w kontekście zawodowym – opowiada. 

Choć jej akademicka edukacja zaczęła zmierzać w zupełnie innym, niezwiązanym ze sztuką kierunku, marzenie o własnej pracowni nie dawało jej spokoju. 

- Cały czas myślałam o stworzeniu własnej marki. Wybór padł początkowo na malowanie na gotowej ceramice, ale szybko przestało mi to wystarczać, więc naturalnym krokiem było przejście na samodzielnie robienie naczyń od zera. Byłam bardzo zmotywowana, żeby szybko się tego nauczyć.

Zaczęła uczęszczać na warsztaty ceramiczne, inwestując w podstawowe narzędzia, glinę i przestrzeń do twórczej pracy w swoim domu. Po pewnym czasie otworzyła profil w mediach społecznościowych, gdzie pokazywała, jak rozwija się jej pasja.

Dzięki ceramice mogę urzeczywistnić pomysły, które powstają w mojej głowie. Dużo rzeczy mnie inspiruje, lubię oglądać kreatywnych twórców i potrzebowałam sposobu na wyrażenie siebie. W ceramice lubię to, że pozwala mi tworzyć zwykłe naczynia tak, aby były wyjątkowe, taki codzienny kawałek sztuki. Staram się też wykonywać przedmioty, które będą nie tylko ładne, ale też odwołujące się do zainteresowań, poczucia humoru czy ulubionego serialu moich klientów.

Kubki z „brzydkimi napisami” i osobiste inspiracje

Jednym z najbardziej rozpoznawalnych produktów marki „ulepianki” stały się kubki z unikalnymi napisami, które często nawiązują do osobistych doświadczeń Magdy i jej bliskich.

- Pierwszy kubek z „brzydkim” napisem powstał jako jeden z pierwszych, które zrobiłam. Było to akurat nasze rodzinne powiedzonko. Nie zyskał wtedy jednak dużej popularności, wówczas cały czas szukałam też swojego stylu – wspomina.

Krok po kroku, po różnych eksperymentach, udało jej się znaleźć swój unikalny styl.

- W końcu wpadłam na pomysł namalowania zacieków ze szkliwa i powtórzyłam pierwszy napis oraz dodałam nowy – zainspirowana rozmowami z przyjaciółką i jej sformułowaniem opisującym trudy codziennego życia. Po bardzo dobrym przyjęciu ich w mediach społecznościowych postanowiłam kontynuować serię takich napisów – wyjaśnia. 

To właśnie ta osobista, a zarazem uniwersalna treść przyciągnęła do jej produktów tak szerokie grono odbiorców. Od tego momentu napisy są stałym elementem jej projektów.

- Zainteresowanie, z jakim się spotkałam, zupełnie przerosło moje oczekiwania. Ostatecznie napisów powstało bardzo dużo, bo prawie każdy ma jakieś oryginalne powiedzonko, które pomaga odreagować emocje i ciężko było poprzestać na kilku. 

Przeczytaj także: Rękodzieło kontra nowoczesna plastikowa bylejakość - Anna o glinie, papierze i swojej pasji

Współpraca z mężem to same korzyści?

Na swojej twórczej ścieżce Magda od początku mogła liczyć na obecność swojego męża, Macieja.

 - Zawsze miałam od Maćka ogromne wsparcie, motywował mnie do robienia tego, co czuję. Nigdy nie zasugerował, że powinnam poszukać „normalnej” pracy.

Pomagał jej w kwestiach technicznych, takich jak robienie zdjęć czy opracowywanie materiałów do mediów społecznościowych, ale z czasem zaczął angażować się w coraz więcej zadań.

- Teraz zajmuje się przede wszystkim prowadzeniem strony internetowej, pakowaniem zamówień oraz nagrywaniem i montowaniem filmów na media społecznościowe. Oprócz takich spraw technicznych przejął też robienie podkładek pod łyżki w kształcie pierogów, pomaga w odlewaniu lufek, a nawet w szkliwieniu kubeczków.

Choć oboje mają swoje role, ich współpraca w firmie jest płynna.

- Wspólnie podejmujemy wszystkie decyzje i planujemy rozwój firmy. Bardzo dobrze sprawdza nam się taka współpraca. Jesteśmy parą, która mogłaby spędzać razem całą dobę, siedem dni w tygodniu więc cieszę się, że mamy możliwość pracować razem.

Wspólne działania to nie tylko kwestia sprawnego prowadzenia firmy, ale także szansa na rozwój osobisty i zawodowy dla obojga.

Proces twórczy: od pomysłu do gotowego przedmiotu

Stworzenie ceramicznego przedmiotu nie jest proste ani szybkie. To długotrwały proces, który często rozciąga się na tygodnie.

- Na początku było to bardzo frustrujące, miałam więcej pomysłów niż czasu na ich realizację.

W pracowni „ulepianki” wszystko zaczyna się od pomysłu, który jest kluczowy. Niedawno małżeństwo zdecydowało się też na znaczne usprawnienie.

- Jeśli chodzi o kubki, to nasze prace opierają się na tym samym fasonie, dzięki czemu mogliśmy trochę usprawnić proces ich tworzenia. Aktualnie zamawiamy je po pierwszym wypale od innej polskiej firmy, która bazuje na naszym autorskim projekcie. Dzięki temu mogę praktycznie od razu, po tym jak wpadnę na jakiś pomysł przejść do jego realizacji, czyli malowania i szkliwienia - wyjaśnia Magda i dodaje:

Kolejny etap to wypał na ostro i po dwóch dniach, kiedy piec wystygnie, mam gotowy produkt. Inaczej sprawa wygląda z pozostałymi produktami np. podkładkami pod łyżki, które sami lepimy lub odlewamy. Tutaj po uformowaniu gliny musi ona powoli wyschnąć, następnie wypalamy biskwit, szkliwimy i dopiero po kilku tygodniach mamy gotowy przedmiot. Bardzo się cieszę, że w przypadku kubków udało nam się trochę skrócić ten proces i mogę szaleć z projektami.

Zapytana o wyzwania związane z pracą z tym wyjątkowym materiałem, właścicielka marki „ulepianki", świadomie odpowiada:

- Myślę, że najtrudniejsze jest właśnie to, jak wiele etapów musi przejść glina do początku do końcowego efektu. Na każdym z nich coś może pójść nie tak i trzeba zaczynać od nowa. Na przykład zbyt szybko suszona glina może popękać, krzywo ulepiony kubek, nawet jeśli go naprostujemy, może odkształcić się po wypale. Ciężko też dobrać odpowiednie szkliwa. Rzadko można polegać na wzornikach udostępnionych przez producentów, bo na różnych masach i w różnych temperaturach efekt może być diametralnie różny.

Pracownia w podlubelskiej wsi

Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że prowadzenie pracowni na wsi wiąże się z pewnymi trudnościami. Magda ma na ten temat jednak inne zdanie.

- Myślę, że nie różni się to jakoś szczególnie od pracy z innych miejsc w Polsce. Większość materiałów i tak zamawiamy przez Internet, kurier odbiera paczki, które my wysyłamy. Na początku, kiedy nie miałam jeszcze własnego pieca, trudne były dojazdy do pracowni, w której mogliśmy wypalać ulepione w domu rzeczy. Aby odebrać finalny produkt, musieliśmy cztery razy pojechać do Lublina, jakieś 35 km w jedną stronę. Ceramika, szczególnie przed pierwszym wypałem jest też bardzo delikatna i trudna w transporcie.

Mieszkanie i pracowanie na wsi daje małżeństwu większą swobodę w adaptacji przestrzeni.

- Odkąd mamy własne piece, nie widzę żadnych minusów pracownia na wsi. Uważam nawet, że może być to łatwiejsze pod względem znalezienia miejsca na pracownię. W mieście byłoby trudno wyhaczyć odpowiedni lokal z możliwością podłączenia pieca. My mieliśmy możliwość wyremontowania pomieszczenia w starym budynku gospodarczym. Szybko zaczęło nam brakować miejsca i odnawiamy jego większą część. Nie jest to łatwe i wymaga ogromnej pracy, ale jestem wdzięczna, że mamy taką możliwość.

Klienci, nowe projekty i plany na przyszłość

Zaskakującym dla Magdy jest ogromna różnorodność odbiorców jej prac.

- Mimo że część naszych wzorów jest dosyć kontrowersyjna, to zainteresowane nimi są osoby w różnym wieku, wykonujące różne zawody.  Mam kontakt z lekarzami, świeżo upieczonymi mamami, studentami, nauczycielami, a czasem nawet celebrytami. Sama jestem zaskoczona, do jakich klientów docierają moje prace.

Widać, że ceramika, szczególnie w tej autorskiej i ręcznie robionej formie, trafia do ludzi szukających unikalnych przedmiotów, które mają dla nich wartość nie tylko estetyczną, ale i emocjonalną.

Zainteresowanie marką „ulepianki” wciąż rośnie, co nie pozostaje bez wpływu na plany Magdy i Macieja.

 - Chcemy dalej się rozwijać. Kończymy właśnie remont dalszej części pracowni, kupiliśmy drugi piec i ciężko pracujemy, aby tworzyć jak najwięcej produktów. Bardzo motywujące jest to, że cały czas jest na nie zapotrzebowanie. Z jednej strony cieszę się, że dostawy wyprzedają się bardzo szybko, ale też przykro mi, że wiele osób próbuje kupić coś od dłuższego czasu i im się nie udaje. Bardzo bym chciała dotrzeć do momentu, gdy każdy zainteresowany bez większego problemu będzie mógł kupić swój wymarzony kubeczek. Cały czas mamy też w głowach wiele pomysłów na nowe produkty i kolekcje, które będziemy z czasem realizować.

Wszystko to świadczy o jednym - że  firma „ulepianki” i jej właściciele z determinacją i pasją kroczą ku przyszłości, gotowi na kolejne wyzwania i projekty, które będą kształtować ich dalszy rozwój.

 W pracowni u Magdy i Macieja. Zdjęcia

Zobacz również: Biżuteria z potłuczonych talerzy. Na warsztat Magdy trafiają nawet przedwojenne fajanse

Podcast Architektoniczny
Hasztagalek. Fotografia czy fantasamagoria? O granicach interpretacji rzeczywistości
Murator Remontuje: Q&A, Arbet
Materiał sponsorowany
Materiał sponsorowany
Murator Google News (desktop)
Źródło: Tworzą kubki z „brzydkimi” napisami. Magda i Maciej znają najciekawsze powiedzonka Polaków