Aston Martin. Mieszkanie urządzone minimalistycznie

2008-12-05 1:00

Mieszkanie, które Robert i Anna kupili w nowym osiedlu, wygląda jak galeria. Przez duże okna i świetlik wlewa się światło. Meble są poustawiane w pewnej odległości od siebie. Kolory nie szaleją.

Obrazy Marka Okrassy, które niedawno pojawiły się na białych ścianach pokoju dziennego, przedstawiają staromodne luksusowe przyjęcia, pięknie ubranych (lub pięknie rozebranych) ludzi, wyrafinowane przedmioty. Malarstwo jest współczesne, ale mieści się w tradycyjnie uformowanych ramach.

Wystrój mieszkania

Trzeba przyznać, że ten rodzaj sztuki bardzo pasuje do mieszkania urządzonego minimalistycznie, choć w jego oprawie odnajdujemy akcenty tradycji. Są tu bloki czerwonej, ręcznie wypalanej cegły "przetkanej" białą zaprawą, prosty kominek i okrągłe modernistyczne okno. Podłogę przy wejściu wyłożono kostkami zaróżowionej terakoty przypominającymi trawertyn. W głębi mieszkania chodzimy po deskach z egzotycznego drewna merbau. Jednak za sprawą fazowanych brzegów, czyli wcięć w łączeniach desek, ta egzotyka wygląda bardzo swojsko. Klimat tego mieszkania tworzą drewniana olejowana podłoga i ceglana ściana.

Sypialnia we włoskim stylu

Choć Anna i Robert gustują w nowoczesnym designie, do przeszłości odnoszą się z sentymentem. Tej przeszłości, która przynosi wspomnienie luksusu (dodajmy jeszcze hebanowy fornir w kuchni). Ona jest współwłaścicielką kancelarii adwokackiej, on pracuje w firmie deweloperskiej budującej centra handlowe. Mają dwójkę dzieci, półtoraroczną Oliwkę i dwunastoletniego Mikołaja. Obecne mieszkanie w niczym nie przypomina wnętrza, w jakim mieszkali wcześniej. - Przez 10 lat żyliśmy w szeregowcu - mówi Anna. - Mieliśmy 100-metrowy strych, a w nim barek, kanapę i łóżko. Wspomina, że myśleli o przeprowadzce, ale w grę wchodziło tylko mieszkanie które spodobałoby jej się od pierwszego wejrzenia.- Tutaj zachwyciło mnie okno w sypialni, ogromne, zachodzące na dach. Bez znaczenia, na którą część świata wychodzi. W dzień zawsze jest jasno. A latem niestety zawsze upalnie.

Przeżyliśmy tu już lato stulecia, więc niczego się nie obawiamy. Nie chcieli psuć okna zasłonami, więc Anna wymyśliła okiennice, otwierające się do wewnątrz. - Takie jak we włoskich i hiszpańskich domach - mówi. Okiennice przypominające parawan stolarz zrobił z drewna merbau - tego samego, z którego jest podłoga. Zastanawiali się, czy powinny sięgać wyżej, ale prawdopodobnie byłyby wtedy zbyt ciężkie. Zdecydowali się na wysokość stanowiącą 3/4 pionowego okna. Dorobili mechaniczne rolety opadające na część dachową. Bo budzić się o piątej, gdy sypialnię zalewa poranne światło, to na dłuższą metę nic przyjemnego. Sypialnia i teraz jest ulubionym miejscem właścicielki. To tak naprawdę niewiele więcej niż wspomniane okno i "podniebne" łóżko obite białą skórą. Za głową łóżka na niebieskim tle srebrzą się listki. Tapeta? - Początkowo rzeczywiście miała być tapeta - mówi Magda Radtke-Sadowska, architektka, która wykonała projekt wnętrza. - Zasugerowałam jednak inwestorom płótno podbite flizeliną. Duże i puste wnętrze stało się mniej akustyczne, cieplejsze i... na pewno wyjątkowe. Przynajmniej ja nie znam nikogo, kto zdecydowałby się na podobne rozwiązanie. Anna dodaje, że materiał łatwo wyczyścić. Jest zaimpregnowany, więc nie wchłania kurzu, a kiedy chlapnęła winem, plama zeszła bez problemu. W najbliższym czasie sypialnia zostanie najprawdopodobniej przemalowana na czekoladowy brąz. - Będzie ładnie wyglądać z białymi listwami przypodłogowymi, które odetną ściany od podłogi - mówi Anna. Płótno naciągnięte na specjalną ramę pojawia się jeszcze pod sufitem toalety. Tam jest podświetlone, ponieważ w toalecie zrezygnowano z lampy wiszącej. Miało też trafić do łazienki, ale producent nie był pewien, jak materiał zareaguje na wilgoć. Dlatego w łazience lampę stanowi... wanna umieszczona w podświetlanej szklanej obudowie. Stoi przy dużym panoramicznym oknie, z którego rozciąga się widok na okolicę i na część pokoju dziennego.

Przestronne wnętrza

Po słonecznej (lub księżycowej) sypialni kolejnym atutem tego mieszkania był układ pomieszczeń - 148 m2 podzieliło się na dwie równe części. Z jednej do drugiej prowadzi korytarz, do którego wchodzi się z klatki schodowej. Wygląda to tak, jakby dwa małe mieszkania połączono przeszklonym holem. Po lewej architektka zaprojektowała duży pokój dzienny, po prawej sypialnię, łazienkę, toaletę, pokoje dla dzieci i pomieszczenie gospodarcze, czyli pralnię i suszarnię (to zamiast drugiej toalety, która nie była wtedy potrzebna). - Przede wszystkim należało znaleźć miejsce na gabinet pani domu - wspomina Magda Radtke-Sadowska. Ponieważ przestrzeń salonu połączonego z kuchnią była ogromna, a właściciele raczej nie gotują, gabinet powstał kosztem kuchni. Został tak zaprojektowany, żeby po rozsunięciu szerokich drzwi stawał się częścią salonu - pani domu, nawet podczas pracy, nie musi być wyłączona z życia rodzinnego i towarzyskiego. Chyba że potrzebuje - dodaje architektka. Kuchnia po roszadach wygląda jak zgrabna toaletka. Wrażenie pogłębia lustro, które trafiło na ścianę nad blatem. Gdy za oknem wielkim jak księżyc w pełni zielenią się drzewa, tutaj też robi się zielono. Przynajmniej temu, kto siedzi przy barku na wprost lustra. Samo osiedle również jest "do pokochania od pierwszego wejrzenia". - Sześć małych bloków, dużo zieleni, dużo przestrzeni pomiędzy budynkami - wylicza Anna. - Jesteś-my na drugim piętrze, sami, pod nami tylko cztery mieszkania. Z garażu - tak, garażu, a nie miejsca parkingowego - do domu wjeżdżamy windą. I jeszcze to, że prawie z każdego pomieszczenia można wyjść na taras. Lub chociażby na mały balkonik. Największy taras zajmuje całą powierzchnię dachu.- Majątek musielibyśmy wydać, chcąc urządzić te hektary - wzdycha pani domu. Ale wydaje się, że od przybytku głowa ją nie boli. - Pani Anno, takich deweloperów, takich budynków i mieszkań nie ma - protestuję. - To prawda - śmieje się. - Dlatego kupiliśmy je od ręki.

Nasi Partnerzy polecają