Uwielbiam rękodzieło
Do godziny 15.00 jestem urzędnikiem, potem – rękodzielnikiem, a w weekendy – żoną – mówi Ania z pracowni Domowa Rękodzielnia. – Uwielbiam szyć, ale równie chętnie pracuję z gliną i drewnem
Stuletnia maszyna była w moim domu od zawsze – szyła na niej już mama mojej mamy. I choć ja sama mam maszynę elektryczną, szyję wyłącznie na tej stulatce. Może i jest mało praktyczna, rozmiarem przypomina szafę, ale za to ma duszę i zapach, który kojarzy mi się z ciepłem domu rodzinnego. W dzieciństwie przeszywałam na niej arkusze papieru (na bilety lub karteczki do zabawy w sklep), w liceum przerabiałam za jej pomocą ubrania, a gdy wprowadziliśmy się z Tomkiem do naszego pierwszego mieszkania, zaczęłam szyć różne dekoracje. Gdy nasze gniazdko było już w pełni wyposażone w lniane serduszka, ściereczki i zasłonki, w moim życiu pojawiło się drewno. I tu z pomocą przyszła mi znajoma – Ewa – której utalentowane dłonie stanowią swego rodzaju przedłużenie wyrzynarki. Ewa szkicuje, a następnie wycina moje projekty, które ja z kolei ozdabiam różnymi technikami.
Moc inspiracji
Dużo w mojej pracowni drewnianych skrzydeł i tabliczek ozdobionych cytatami, motywem koronki lub jedynie pobielonych i poprzecieranych. Niedawno pojawiły się również drewniane kapliczki oraz zawieszki wykonane z gliny. Inspiracje dostrzegam wszędzie. Zwykły liść, który spadł na drewnianą paletę, uświadamia mi, że blaszka z
botaniczną grafiką będzie ładnie wyglądać na starej desce. Czasem jednak tracę wenę i wtedy Tomek pomaga mi ją odnaleźć – zachęca do przeczytania interesującej książki lub porywa nad morze. Gdy siedzimy potem w milczeniu na plaży, ze stopami zakopanymi w piasku, nagle w głowie zapala mi się żarówka i jest kolejny pomysł. I wtedy myślę z wdzięcznością, jak to dobrze mieć w życiu kogoś, kto jest podporą i źródłem inspiracji do wielu działań, nie tylko rękodzielniczych.