Buntowniczka z Lublany - rozmowa z Niką Zupanc
Światowej sławy słoweńskiej projektantce Nice Zupanc kilka prowokacyjnych pytań, jak choćby o to, czy design ma płeć, zadaliśmy podczas targów Warsaw Home. Designerka sprzeciwia się nazywaniu jej projektów kobiecymi. Jako twórca czuje się wolna w oswojonej przestrzeni. Tylko nam wyjawia także, co robi z zepsutymi prototypami i dlaczego o jej projektach mówi się, że niosą przekaz, którego nie da się opisać słowami.
Iwona Ławecka-Marczewska: Krytycy designu twierdzą, że Twoje projekty mają w sobie coś niewypowiedzianego. Jak to skomentujesz?
Nika Zupanc: Współczesny design rozwija się dzięki nowym technologiom, materiałom, funkcjom. To ważne aspekty, ale niewystarczające. Design nie powinien być zbyt dosłowny. Niektórych tematów jedynie dotykam, wywołując uczucia. Dobre wzornictwo musi mieć w sobie to coś – „X factor”, jak wybitni aktorzy charyzmę.
I.Ł.-M.: Tworzysz rzeczy odbierane jako kobiece. A ty: jesteś słodką kobietką czy żelazną lady?
N.Z.: Moje obiekty są przyjemne dla oka, ale to nie jest ich kwintesencja. „Lolita Lamp”, „Ribbon Chair”, na pierwszy rzut oka „ślicznotki”, w istocie są wyrazem rewolucyjnej idei. „Lolicie” nadałam różowy kolor, by zmienić jej znaczenie i sprowokować środowisko zdominowane przez mężczyzn. Prywatnie staram się być miła dla ludzi, ale jestem też buntowniczką.