Poddasze w sopockiej kamienicy. Do pracy i do mieszkania
Niecodzienna aranżacja mieszkania w kamienicy, której właścicielką jest architekt wnętrz Marta Sikorska, współwłaścicielka pracowni Sikorska i Kiryłowicz Architekci, osoba z pewnością nie będąca minimalistką. W mieszkaniu, z założenia nie znajdziemy typowych aranżacji w konkretnym stylu, jak np. kuchnia w stylu prowansalskim albo angielski salon. Aranżacja wnętrza jest mieszanką tego co lubi, przedmiotów wyjętych z różnych kontekstów, które razem tworzą wyjątkowo spójną całość. W efekcie poddasze w kamienicy stało się wygodnym lokum dla młodego małżeństwa. Po mieszkaniu można swobodnie krążyć. Wchodzić i wychodzić to z jednej, to z drugiej strony, czasem wbrew regułom i zdrowemu rozsądkowi. Do sypialni prowadzą dwie drogi – zwykła przez drzwi z korytarza i awangardowa... przez kabinę prysznicową. Niepraktycznie? Może dla kogoś tak, ale dla właścicielki to doskonałe rozwiązanie, bo w prysznicu i całej łazience, stanowiącej dodatkowy pokój, po prostu lubi spędzać czas, a kąpiel nie jest krótką chwilą, lecz rozciągniętym w czasie rytuałem, koniecznie z muzyką w tle. Można by powiedzieć, że całe mieszkanie jest niefunkcjonalne: za duży salon, za mała sypialnia i garderoba – właścicielom to jednak odpowiada. W salonie doskonale udają się imprezy. Goście swobodnie migrują, okrążają dwustronny kominek, przysiadają. Poddasze w kamienicy: przechodnie pokoje jak wygodne futerały Właścicielka – architekt wnetrz z mężem, zadomowiła się w kamienicy na dobre. Mieszka na ostatnim poziomie, na najniższym pracuje. W czasie remontu odnowiła całą elewację. Teraz planuje udomowienie zabytkowej klatki schodowej. Dom żyje więc w rytmach prywatnym i zawodowym, które splatają się bez dysonansów. Pokoje to małe futerały, gdzie się siedzi lub leży. Właściciel mieszkania, historyk sztuki, w gabinecie spędza osiem – dziesięć godzin dziennie, pisząc przy biurku. Żona podobnie. Projektując mieszkanie, właścicielka bardzo dokładnie przyjrzała się domowym zwyczajom. Wszystko, co – nie jest warte zbyt wielkiego zainteresowania (np. pranie, suszenie, prasowanie), zostało wyprowadzone „na zewnątrz” lub pochowane w zabudowach. Kilkanaście metrów kwadratowych zajmują książki - w domowym księgozbiorze jest pięć tysięcy pozycji i wciąż ich przybywa. Mieszkanie jest także oplecione siecią nagłośnienia.