Kuchenne zabytki

2013-10-11 12:28

Dorota jest poznanianką. Pracuje w firmie ubezpieczeniowej, w czasie wolnym od zajęć zawodowych zamienia się w kobietę o iście renesansowych zainteresowaniach

skarby Doroty
Autor: Marcin Czechowicz Nadstawkę od kredensu Dorota wypatrzyła w pobliskim antykwariacie. Była w dobrym stanie, po wyczyszczeniu od razu stała się skarbczykiem pani domu. Przechowuje w niej biało-różowy angielski fajans.

Pochodzi z zacnej mieszczańskiej poznańskiej rodziny, od trzech pokoleń w tym samym mieszkaniu. To dobrze widać w jej kuchni i całym domu. Pamiątki mieszają się z rzeczami kupowanymi na targach staroci, co tworzy klimat jedyny w swoim rodzaju.
Moje Mieszkanie: Czy wygląd Twojej kuchni wynika z miłości do wnętrz?
Dorota: Tak. Jestem estetką, lubię otaczać się ładnymi rzeczami, zwłaszcza takimi, na których widać upływ czasu. Aranżowanie ich sprawia mi dużą przyjemność.
M.M.: Twój dom wygląda, jakbyś nie wychodziła z antykwariatów…
Dorota: Nie unikam ich, ale to są raczej targi staroci, wiele rzeczy to pamiątki po babci, mamie mojego ojca.
M.M.: Scheda po babci zainspirowała Cię do zbierania dawnych przedmiotów?
Dorota: Wiesz, właściwie to ja niczego nie kolekcjonuję. No, może poza angielskim różowym fajansem. Urzekł mnie na zawsze. To jest tak: czymś się zachwycę, szukam przez chwilę podobnych rzeczy, a potem... spodoba mi się coś innego i zaczynam od nowa. Kupuję rzeczy, które wpadną mi w oko: raz to jest stary aparat fotograficzny, innym razem karafka. Chociaż czuję,
że aparaty mogą zająć moją uwagę na dłużej, mam już dwa, trzeci na oku. Może to będzie kolekcja, kto wie...
M.M.: Fotografujesz?
Dorota: O, tak. To moja pasja. Robię reportaże, pejzaże, portrety kwiatom.
M.M.: Wróćmy do Twojej kuchni. Dobrze gotujesz, czy to też część rodzinnej tradycji?
Dorota: Tak, i staram się podtrzymywać ją także w codziennym prowadzeniu domu. Jestem tradycjonalistką, więc gotuję po dawnemu.
M.M.: Chcesz powiedzieć, że np. zamiast miksera używasz do ucierania ciast  i kremów drewnianych kul i makutry?
Dorota: Tak właśnie. Nie wiesz, że ciasto tak przygotowane jest lepiej napowietrzone, po upieczeniu bardziej puszyste?
M.M.: Wiem, ale nie chce mi się męczyć, jeśli mogę nacisnąć guzik...
Dorota: A ja to lubię, tak jak inne prace ręczne. Wiele przedmiotów sama odnawiam, daruję im drugie życie, czasem w zupełnie innej roli. Moje instalacje z zardzewiałych rupieci, koronek, starych gazet i fotografii też wymagają cierpliwości – ja ją mam.
M.M.: Zdaje się, że fantazji i wyobraźni też Ci nie brakuje.  Dorota: Brakuje mi czasu, by zajmować się wszystkim, co mnie interesuje.