MM nr 08/2014 - Beata Rokosz: Kura domowa

2015-02-11 16:23

Beata broni zszarganej opinii kur. Uczyniła z nich bohaterki swojej pasji. Szyje je malutkie, średnie i prawie naturalnej wielkości. Kury Beaty bywają klasyczne, eko, nowoczesne, etniczne, regionalne, wojskowe (moro), hipsterskie, popartowskie czy upaństwowione („flagowe”). Ich różnorodność pomaga w znalezieniu potencjalnemu nabywcy swojej „kury wewnętrznej”!

Określenie kura domowa niesie negatywne konotacje i pewnie dlatego, na przekór, dostrzegam tu dla siebie pole do działania – mówi Beata Rokosz. – O nich więc piszę, szyję je i maluję, o nie walczę. I mam  na myśli zarówno ptaki, jak i kobiety

Odczarowywanie kur

Zawsze byłam niespokojnym duchem. Interesowało mnie wiele rzeczy, m.in. religia i sztuka, które z przyjemnością zgłębiałam. Ostatnio szczególnie leży mi na sercu dobro zwierząt i ochrona środowiska. Staram się też szerzyć wiedzę o Dobczycach, skąd pochodzę, i Galicji. Mąż Krzysztof, pracownik Uniwersytetu Śląskiego, oraz synowie, Tomasz (student informatyki i produkcji filmowej) i Piotr (uczeń liceum ogólnokształcącego), wspierają moje pasje.

Jajko czy kura?

W moim przypadku pierwsza była kura. Zwykle w twórczości „początkiem” jest impuls, odczuwana konieczność zrobienia czegoś, czasem nazywam to uczucie e-mailem od podświadomości. Tym razem było inaczej. Po śmierci babci Hani zostały mi jej sukienki (świetne gatunkowo, lecz dziś nie do noszenia), a jedna, którą pamiętałam od dziecka, wydała mi się warta ocalenia. Wpadłam na pomysł uszycia z niej czegoś, co mogłoby stale mi towarzyszyć. Padło na kurę! Dlaczego? Może z przekory? Świat snobuje się na nowejorki i paryże (ten beton, stal i szkło, brr!), tymczasem Berlin przywraca modę na ogródki działkowe, a Holandia realizuje program przywracania kur krajobrazowi. Poza tym chciałam działać na rzecz i tych zwierząt, tak niedocenianych, pogardzanych.

Kurza rewolucja

Dziś mogę śmiało powiedzieć, że KURY to był przełom w moim życiu: po latach pisania i czytania uruchomiłam drugą połowę mózgu, dobrałam się do nieograniczonej wielości kolorów i wzorów, to był cudowny powrót do dzieciństwa, do radości w stanie czystym! Pierwsza kura miała oczy i ogon, kolejne uprościłam, kierując się ku współczesności, jednocześnie je uniformizując. Indywidualizują je zaś kolory i desenie, czyli strój ptaka. Ukułam na własny użytek taką mądrość, że strój to nastrój – barwa wewnętrzna człowieka i zwierzęcia. Możliwości materiału sprawiają, że moje kury są klasyczne, eko, nowoczesne, etniczne, regionalne, wojskowe (moro), hipsterskie, popartowskie, upaństwowione („flagowe”). Na wystawach słyszę: „Kury! Ale super!”, „Ile kur!”, „Ojej, wszystkie są uśmiechnięte!”. I już po chwili każdy szuka swojej, jak ja to nazywam „kury wewnętrznej”, która odzwierciedlałaby indywidualny krajobraz wewnętrzny człowieka. A to już coś…!

Zagłosuj i wygraj nagrodę!

Głosując na swoją faworytkę spośród 15 Kobiet z Pasją, pozostw komentarz poniżej artykułu, gdzie w kilku słowach uzasadnisz swój wybór. Najlepsze wypowiedzi nagrodzimy!

Sprawdź szczegóły konkursu!