MM 12/15 - Aneta Dobrzańska: Koronki to moja specjalność

2015-11-06 17:30

Szydełkowanie zaczęłam, by oderwać się od problemów – wyznaje Aneta Dobrzańska ze Szprotawy. – Nie dość, że stało się ono lekiem na całe zło, to jeszcze odmieniło moje życie.

Szprotawa
Autor: Marcin Czechowicz W tym mieszkaniu w kamienicy z 1598 roku się wychowałam. To wyjątkowe miejsce - opowiada Aneta.

Szydełkowaniem zainteresowałam się jedenaście lat temu. Przechodziłam wówczas trudny okres w życiu, potrzebowałam czegoś, co mnie wyciszy i oderwie od problemów. Któregoś dnia podczas spaceru z córką zobaczyłam w oknie szydełkowe firany i zakochałam się w nich od pierwszego wejrzenia. Zapragnęłam takie mieć, ale zdawałam sobie sprawę, że pewnie dużo kosztują i mnie na nie nie stać. Postanowiłam nauczyć się szydełkować. W mojej rodzinie wszystkie ciotki dziergały na drutach, ale ja jako młoda dziewczyna nie miałam do tego głowy. Zmieniło się to dopiero po latach.

Pierwsze próby

Zaczęłam od techniki siatkowej, zwanej filetem, polegającej na szydełkowaniu pustych i pełnych kwadratów, które tworzą wzór. W miarę szybko udało mi się ją opanować i zrobić wymarzony lambrekin w kwiaty. Tak mi się spodobał, że postanowiłam próbować dalej z trudniejszymi formami. Początkowo wykonanie jednego elementu zajmowało mi nawet kilka dni, ale nie poddawałam się. Szydełkowanie sprawiało mi coraz większą frajdę. Nigdy nie korzystałam z instrukcji z książek czy gazet. Koleżanka pokazała mi, jak łączyć elementy. Przyswajałam wiedzę metodą prób i błędów, by dojść do wniosku, że tajemnica sukcesu tkwi w poprawnym odczytywaniu wzorów.

Wszystko jest możliwe

Moja fascynacja szydełkowaniem trwa do dziś. Poświęcam mu każdą wolną chwilę. Najczęściej rankiem lub późnym wieczorem, kiedy dzieci są już po kolacji. Wtedy mam czas dla siebie. Uwielbiam takie dni… deszcz za oknem, śnieg prószy, a ja przykrywam się pledem i szydełkuję. Nie wpadam w rutynę. Robótki traktuję indywidualnie, bo każda wymaga serca i skupienia. To właśnie za możliwość różnorodności kocham szydełkowanie. Robię nie tylko serwetki i firanki, lecz także osłonki na doniczki, lampiony, drobne dekoracje, obrusy, dywany, a nawet poncza dla siebie i córki. Najdłużej,
bo dwa i pół miesiąca, pracowałam nad obrusem. Wtedy jeszcze bałam się dużych prac. Teraz traktuję je jak wyzwania, chętnie się ich podejmuję. Chcąc podzielić się ze światem swoją pasją, wyrazić miłość do rzeczy starych oraz romantyki, założyłam blog Pracowniaromantyczneszydelko.blogspot.com. Gdy spotykam się z pozytywnymi reakcjami internautów, nabieram wiatru w żagle. I coraz częściej marzy mi się pracownia z prawdziwego zdarzenia. Powstawałyby w niej rzeczy niepowtarzalne – na zamówienie.