MM 12/17 - Marzena Speth: Magiczny czas w twórczej chacie

2017-10-23 17:07

Z córką Klaudią tworzymy duet rękodzielniczo-menedżerski – mówi Marzena z Gdańska. – Wnuczka Amelia powoli dołącza do naszego klubu hobbystek. Wszystkie uwielbiamy święta i przygotowania do nich!

Pasja
Autor: Piotr Mastalerz Twórcza Chata M. Speth to nazwa mojej pracowni oraz profilu na Facebooku.

Czasem żartuję, że trzeba było się poddać losowi, bo jestem genetycznie obciążona miłością do rękodzieła i umiejętnościami manualnymi. W powyższym stwierdzeniu jest więcej prawdy niż kokieterii. To, kim jestem, co robię w życiu i co kocham, jest pochodną tego, kto mnie wychowywał i skąd się wywodzę. Mój dziadek był niedościgniony w sztuce gotowania. Babcia nauczyła mnie szyć. Mama (z zawodu krawcowa) zaszczepiła we mnie zamiłowanie do robótek na drutach, szydełkowania i haftu krzyżykowego.  Z kolei tata jest majsterkowiczem z krwi i kości, istną złotą rączką (niemal sam wybudował dom, w którym mieszka, i do dziś coś w nim udoskonala). Śmieję się, że pochodząc z takiej rodziny nie miałam innego wyjścia i musiałam pokochać gotowanie (to moja druga wielka pasja) oraz dekorowanie wnętrz i wszelkiego rodzaju prace ręczne. Robienie na drutach, aranżowanie, przerabianie mebli i pichcenie to niemal całe moje życie.

Zmiany to konieczność

Monotonia? To nie u mnie! Przestawiam meble i detale. Niekiedy jest to zmiana radykalna, niekiedy tylko drobna, ale coś musi się dziać! Potrafię w ciągu jednego popołudnia nadać ścianom inny kolor, położyć tapetę, przemalować mebel – krótko mówiąc, tak odmienić wnętrze, że wprowadzam męża i gości w osłupienie. Zawsze zachodzą w głowę, jak to jest możliwe, by jedna osoba zrobiła tyle rzeczy w tak krótkim czasie. Nigdy się nie nudzę, ciągle coś tworzę, dziergam, przemalowuję. Cieszę się, że w niezbyt wielkim mieszkaniu w bloku udało mi się urządzić pracownię. Tak powstała Twórcza Chata M. Speth. Dzięki mojej córce Klaudii na facebookowym profilu o tej nazwie pojawiają się zdjęcia moich prac oraz kadry z życia codziennego. Marzę, by moje poduchy i pledy oraz inne dzieła znalazły uznanie nie tylko w Polsce, ale i zagranicą. Ale chyba bardziej realnym celem do osiągnięcia jest cykliczne organizowanie dla hobbystów warsztatów i szkoleń przerabiania mebli, szycia, dziergania. Wyobrażam sobie je w domach i plenerze, z rodzinną atmosferą, kipiące energią i pozytywnymi emocjami. Tyle projektów wcieliłam w życie, że może i te uda mi się zrealizować, kto wie?