JAK ODNOWIĆ MEBLE: Prawdziwa ARANŻACJA z meblami po renowacji ZDJĘCIA

2013-05-15 12:08

Nowy mam tylko telewizor - mówi Monika z Lublina. - Reszta rzeczy to przerobione starocie, meble poddane renowacji. Dla mnie upiększanie domu i odnawianie mebli to więcej niż hobby - to nałóg!

Renowacja mebli
Autor: Marcin Czechowicz Ten kominek zaprojektowała i wykonała sama Monika.

Od dziecka potrafiłam dać sobie radę niemal z każdą materią. Nigdy się nie zastanawiałam, czy coś uda mi się zrobić, czy warto się do czegoś brać itp. Po prostu zaczynałam działać, metodą prób i błędów doprowadzałam rzecz do końca. Ograniczone fundusze tylko pobudzają moją wyobraźnię – śmieje się Monika. – Zrobienie czegoś z niczego (i za grosze) jest o wiele bardziej interesujące niż kupno w sklepie.

A jak zabawnie jest widzieć zdumione miny przyjaciół, gdy odpowiadając na ich pytanie, skąd mam np. manekin krawiecki, mówię, że syn przez półtorej godziny owijał mnie taśmą montażową, potem zdjął ze mnie ten korpus, a ja go wypchałam, obszyłam workiem jutowym po kartoflach, pomalowałam, przyprawiłam głowę (metalowa część lampy kupiona na paryskim pchlim targu) i osadziłam na nodze (podstawa lampy podłogowej)…

Renowacja mebli to moja pasja

Zawód posiadam konkretny, ale odkąd pamiętam, miałam ciągoty plastyczne. Z czasem moją pasją stały się renowacja i przerabianie mebli oraz tworzenie dodatków dekoracyjnych dla domu. Do sklepu meblowego czy z artykułami wyposażenia wnętrz wchodzę, by zobaczyć, „co się sprzedaje”, a po zakupy idę na targ staroci albo „w internet”. To, jak te kupione za grosze klamoty będą wyglądać po przeróbce, wiem tylko ja, inni jedynie kiwają nad nimi (i nade mną) głową z politowaniem. Założyłam blog (Bellartdecor.blogspot.com) i zachęcona komentarzami – firmę z dodatkami wnętrzarskimi Lavien artHome. Bałam się, że sobie nie poradzę, ale wspierała mnie przyjaciółka Renata, której będę zawsze wdzięczna za pomoc. Może z czasem spełni się moje kolejne marzenie i otworzę pracownię, gdzie w spokoju mogłabym oddawać się swojej pasji? Nie mówię „niemożliwe”…