Czerpię z natury

2020-03-06 16:07

Świat, który przedstawiam na swoich ilustracjach, jest pełen magii, niczym ukryta w lesie chatka pełna skarbów – mówi Joanna Dunin, założycielka pracowni Dzikie Rzeczy

Czerpię z natury
Autor: Michał Skorupski Mój dom rodzinny zawsze był pełen roślin – tata był inżynierem ogrodnictwa, a ja sama jestem z zawodu inżynierem architektem krajobrazu. Nie wyobrażam sobie życia bez kwiatów - mówi Joanna.

Zawsze dobrze się czułam w towarzystwie roślin. Mój tata zajmował się ogrodnictwem. Jego ogród jawił mi się jako kraina nie z tego świata, pełna fantazyjnych form, zapachów i kolorów. Od dziecka byłam też otoczona fachową literaturą wzbogaconą pięknymi rycinami, których oglądanie stało się moim ulubionym zajęciem. Nieraz zasypiałam w łóżku usłanym stertami książek, zielników i albumów botanicznych. Nic dziwnego, że gdy poszłam do szkoły, rozpoznawałam gatunki roślin, o których pozostałym uczniom nawet się nie śniło.

Talent po dziadku

Od najmłodszych lat nie rozstawałam się też z ołówkiem. Zamiłowanie do rysunku odziedziczyłam po dziadku. Rodzice to dostrzegli i wysłali mnie na dodatkowe zajęcia plastyczne. Umiejętność rysowania przydała mi się na studiach oraz w pracy – jako projektant wnętrz i ogrodów często wspieram się własnymi szkicami. Przed kilkoma laty trafiłam gdzieś na zdjęcie roślinnej galerii – z miejsca mnie urzekła i pomyślałam, że mogłabym sobie taką namalować. Stworzyłam więc serię paproci dla siebie, a z czasem, gdy zaczęły pojawiać się zamówienia, uruchomiłam pracownię i sklep Dzikierzeczy.pl.

Magiczny sekretarzyk

Najchętniej rysuję w nocy. Lubię ciszę i spokój, bo ta praca wymaga skupienia. Zdarzyło się już, że niemal kończyłam rysunek i w ostatnim momencie wykonałam niewłaściwy ruch, który niweczył cały mój wysiłek. Wszystkie grafiki tworzę tylko i wyłącznie przy moim sekretarzyku, który wiosną i latem stoi na werandzie, a w chłodniejszych miesiącach wędruje do mojego gabinetu. To wyjątkowy mebel, który jest w mojej rodzinie od lat. Najpierw był stołem kuchennym, potem trafił na werandę i służył babci do stawiania pasjansa, a po latach stał się moim warsztatem. Jego dobra energia towarzyszy mi w pracy.