Ustawienia fabryczne. Urządzamy loft

2008-12-05 1:00

"Śląska autonomia jest do zrobienia. Przynajmniej na Mazowszu" - żartuje Piotr Baran, redaktor "Dobrego Wnętrza" i właściciel mieszkania wyglądającego jak loft.

Żółtą lampę, która wytrzymuje eksplozję metanu, gospodarz zawiesił nad płytą gazową wbudowaną w blat stalowego stołu. Kupił ją w niedużej hurtowni elektrycznej o elektryzującej nazwie Kontakt. Sklepy zaopatrujące elektryków i komisy przemysłowe przyciągają go bardziej niż designerskie butiki. Może dlatego, że większość rodziny pracowała w kopalni, a tata był kolejarzem. On sam jako dwudziestolatek na krótko zaczepił się w lokomotywowni i fabryce maszyn górniczych. Wcześniej skończył szkołę zawodową. Ma po niej papiery montera aparatury radiowo-telewizyjnej. Dla odmiany studiował nauki polityczne i dziennikarstwo. Jest redaktorem "Dobrego Wnętrza". Na stronie internetowej "DW" Piotr prowadzi blog "Miejscówka". Pisze w nim o designie, sprowadzając go do osobistego doświadczenia - mieszkania w nowoczesnym studiu udającym loft. W tym, które właśnie prezentujemy.

Surowy wystrój loftu

Mieszkanie urządzone jest według przepisu, którym w starym śląskim dowcipie posłużyła się Cyganka gotująca zupę z gwoździa. Miało być ciekawe, ale ekonomiczne. Efekt ten udało się uzyskać, uwypuklając dekoracyjne walory materiałów budowlanych i przemysłowych. - Chciałem z tej ich surowości wydobyć maksimum smaku - mówi. Chodzimy więc po żywicy epoksydowej przykrywającej betonową wylewkę lub po stalowej kracie, która włożona pomiędzy krokwie, współtworzy antresolę (druga część antresoli, ta, na którą wiodą schody, jest drewniana). Blat kuchenny i stoły z półkami są ze stali nierdzewnej - na wzór zaplecza w zakładzie gastronomicznym - a kuchenna ściana składa się z białych bloczków cementowo-wapiennych (Silka). Z daleka wyglądają jak kafle. Pas sufitu nad kuchnią i jadalnią prezentuje wzorcowy betonowy szalunek. Widać, gdzie szalowano płytą o drobnych wiórach, a gdzie "mięsistym" OSB.

Łazienka ze szklaną ścianą

Tylko łazienka jest przekombinowana. Połowę zajął natrysk oddzielony zasłonką. Nie ma brodzika. Żywicowa podłoga, taka sama jak w całej dolnej kondygnacji, opada prawie niezauważalnie ku kratce odpływu. Armatura jest minimalistyczna. Może poza deszczownicą. Gdyby nie duży chromowany talerz osadzony na łodydze wychodzącej ze ściany, można by przypuszczać, że za turkusową zasłonką kryje się wejście do... biblioteczki. To dlatego, że jedną ze ścian natrysku (a zarazem całego pomieszczenia) wykonano z przezroczystego hartowanego szkła, osadzonego w wąskiej aluminiowej ramie.

Spod prysznica patrzymy na regał z książkami, niski stolik kawowy, pasiasty fotel. Część autorów - Kundera, Dick, Murakami, Carroll - ugrzęzła wręcz w tafli szkła. Konkretnie - w przecinającej ją półeczce. Odnosi się wrażenie, że książki wchodzą pod prysznic. - Znajomi pytają, czy one nie zmokną - śmieje się Piotr.

Współpraca z architektem wnętrz

Przeszklenie nie służy do szokowania gości. Ma zapewnić pomalowanej na czarno łazience światło dziennie. Dużo światła. Jest jakby dodatkowym oknem. - Prysznic to przyjemność, nagroda po treningu - wyjaśnia gospodarz, wskazując na przyrządy do ćwiczeń: ławeczki, sztangi, bieżnię. Stoją w pobliżu wejścia do mieszkania, tam, gdzie początkowo miał być salon. To gdzie jest salon? Piotr wzrusza ramionami: - Najbliższy u sąsiadów. Ja salonu nie potrzebuję. W przepisie na zupę z gwoździa potrawę trzeba "doprawić" kostką rosołową, kawałkiem mięsa, solą i pieprzem. Na tym polega dowcip. Tutaj jest podobnie. Awangardowy loft z tradycyjnymi wygodami zaprojektowała architektka wnętrz Ola Wołczyk. - Gdy kończyłam rysować  projekt, inwestor płakał. Twierdzi, że ze wzruszenia, ale ja wiem swoje - płakał ze strachu - mówi architektka.