Trójmiasto - wyjątkowe miejsca dizajnu

2009-02-24 1:00

Tubylcy wiedzą, jak omijać szlaki wydeptane przez przyjezdnych, znają tajne miejsca. Dlatego na przewodniczki naszego wypadu nad morze wybraliśmy architektkę z Sopotu i projektantkę z Gdańska.

Sopot

Hotel Lalala. Zaczęło się śpiewająco, od Lalala. Dzięki architektce z Sopotu Marcie Sikorskiej, która poleciła nam wyjątkowy hotel. Właściwie nie jest jeszcze hotelem. Przepisowy musi mieć przynajmniej dziesięć pokoi, aby dostać gwiazdki. A ten ma zaledwie siedem. Za to jakich! Jego właścicielka, malarka z dyplomem gdańskiej ASP, wpadła na pomysł, aby powierzyć aranżację wnętrz przyjaciołom. Efektów nie da się opisać. Trzeba to zobaczyć. Potem warto porównać z modnymi designerskimi hotelami w Paryżu, Londynie i Kopenhadze. Bez kompleksów! Tego dnia jeszcze raz przekonaliśmy się, że artyści w Sopocie są wyjątkowo przedsiębiorczy.

Galeria Malt. Z Monciaka, na którym w sezonie kłębią się tłumy wczasowiczów, Marta nagle skręca w bramę. My za nią. Wchodzimy na obszerne podwórko. Pośrodku kawiarniane stoliki i szyld: Galeria Malt. – To jedna z tych, które nie liczą na przypadkowych klientów, ze sztuką nie na przeciętną kieszeń – myślimy sobie. Nie wchodzimy. Ale Marta już prowadzi do nas marszanda. Zaraz, zaraz, my tego pana skądś znamy. Jego głos rozwiewa wątpliwości. To Piotr Bałtroczyk, popularny konferansjer festiwali i maratonów kabaretowych. A oprócz tego właściciel sklepu z whisky, w którym odbywają się wystawy sztuki, koncerty kameralne i wieczory literackie. Whisky i sztuka są tu dla koneserów – z tą różnicą, że whisky jest droga. Sztuka natomiast… – Pokazuję i czasem sprzedaję to, co mi się podoba, a nie szokuje ceną. Pod każdą z prac zaprzyjaźnionych artystów chętnie bym się podpisał, zazdroszcząc, że oni umieją, a ja nie – mówi jak zwykle dowcipnie.

Gdańsk

W Gdańsku obowiązki gospodyni przejęła Agata Kulik-Pomorska i od razu zaprowadziła nas do salonu meblowego Jaga. Miała ku temu co najmniej dwa powody.

Jaga to najlepsze miejsce w Trójmieście do kupowania designerskich mebli firmowane przez Vitrę, ale także jedyne, gdzie swoje projekty sprzedaje Studio Małych Form „Malafor”. Bardzo ciekawe – nowoczesne, a jednak wyraźnie inspirowane naturą. Autorzy – Agata i jej mąż Paweł. Stworzyli na przykład kolekcję stołków, które wyglądają jak pnie drzew, ale w opakowaniu ze stali lub z filcu. Posiedzieliśmy na designie. – A teraz zaprowadzę was do mojego ulubionego miejsca – zadecydowała Agata i… przeszliśmy na drugą stronę ulicy. Szczęściara, ma blisko do klubu Żak.

My, żeby skorzystać z mnóstwa imprez, które się tu odbywają, musielibyśmy wziąć dłuższy urlop. Teatry z całego świata, koncerty jazzowych sław, kino – uwaga – bez zapachu popcornu. Zdążyliśmy tylko zjeść lunch w muzycznej kawiarni (wegetarianie, jesteście tu mile widziani), ale to wystarczyło, żeby nawiązać ciekawe znajomości. I właśnie w ten sposób, czyli „po znajomości”, udało nam się podpatrzeć artystę przy pracy.

Marek Zygmunt, znany gdański performer, poznał nas z Adamem Dawczakiem-Dębickim, głośnym w Gdyni rzeźbiarzem. „Dawde” nadawał właśnie glinie ludzkie kształty naturalnej wielkości, ale uprawia też zapomnianą trochę w naszych czasach rzeźbę kameralną, to znaczy takich rozmiarów, aby mogła stanąć na ko- modzie, stole albo na półce. Czasem nawet nadaje jej cechy użytkowe. Figury z brązu mają służyć np. do podpierania książek. Każdy może je obejrzeć i kupić w sopockiej Galerii Triada przy Monciaku. Nie omieszkaliśmy sprawdzić. Było nam po drodze do ulubionego hotelu.

Do Gdańskiej Hali Targowej przywiodła nas ciekawość historii miejsca (w podziemiach XIX-wiecznej hali odkryto fundamenty kościoła z XII w.).

W Stoczni Gdańskiej już nie robi się ogromnych statków, lecz wielką sztukę. W dawnej szkole budowy okrętów działa Instytut Sztuki „Wyspa”. Wkrótce na bazie starych murów powstanie nowy obiekt zaprojektowany przez studio Rban (zdjęcie po prawej). Ale już teraz można tu spędzić kulturalnie czas, choćby przy kawie w księgarni.

W klubie Żak mieliśmy okazję obejrzeć ceramikę Katarzyny Jóźwiak-Moskal. To rzadka okazja, bo zajęta dydaktyką na ASP artystka nie dba o sukcesy komercyjne swojej sztuki i rzadko ją wystawia. W kawiarni Żak spotkaliśmy też innych twórców, choć nie wszystkich osobiście. Tomasza Krupińskiego poznaliśmy po wystroju wnętrza, który zaprojektował dla klubu, natomiast fotografika Zygmunta Grabowieckiego po wielkoformatowych zdjęciach z Jazz Jamboree w latach 60.

Gdynia

Do Gdyni pojechaliśmy z „Pieńkiem” Malafora (http://www.malafor.com/) – po autografy projektantów. Tu, w Pomorskim Parku Naukowo-Technologicznym, znajduje się ich pracownia. Sąsiaduje ze studiem artystki i projektantki wnętrz Moniki Błaszkowskiej – MoKa Design. Tam wybraliśmy: kafel dekoracyjny, ręcznie robiony, 12x25 cm, 25 zł; malowane miski porcelanowe, 150 zł.

Kreator. Tutaj odnaleźliśmy autora rzeźby kobiety, która stoi przed warszawskim salonem Domoteki. To Adam Dawczak- -Dębicki, pseudonim „Dawde”. Ma pracownię z widokiem na port gdyński. Ale po jego rzeźby najlepiej udać się do Galerii Triada w Sopocie. Brązowe podpórki do książek kosztują ok. 1500 zł, rzeźba kameralna od 4 do 6 tys. zł. Zastaliśmy tam również „Golfistę” wzrostu ok. 80 cm ze srebrnym kijem – 13,5 tys. zł. Gdyby nie koszty transportu do Warszawy...